poniedziałek, 19 grudnia 2011

O żesz...

... jasna cholera!
Jak ja nienawidzę kataru! I kaszlu! I gorączki! I potwornego samopoczucia!
Żeby tego było mało - okrutnie się czymś strułam.
Skutki owego zatrucia trzymają mnie już trzeci dzień.
Trzy dni w zasadzie bez jedzenia.
Trzy dni o herbacie.
Trzy dni bez kawy.
Trzy dni potwornego bólu brzucha i zmęczenia.
Trzy dni w zasadzie ograniczonej mobilności.
O żesz...
*           *          *
W nowo umeblowanym pokoju stanęła roślina.
Miał być cyprysik.
Zaatakowałam kilka dni temu małą kwiaciarnię niedaleko domu.
Na wystawie zobaczyłam drzewko.
Większe od cyprysika.
Ale urokliwe niezwykle.
Pani kwiaciarka uprzejmie doniosła, iż jest to mała tuja, udająca choinkę.
A zatem mamy tuję. 
Ozdobioną słomą, malutkimi czerwonymi bombeczkami, drewnianymi gwiazdkami i kawałkami cynamonu.
A jak się Rzeczonej znudzi bycie choinką, to zabierzemy jej świecidła i zostanie Tują. 
*           *           *
Poza drzewem, nastroju świątecznego kompletnie brak.
Zero.
Nic. 
Absolutnie.
Nawet jakoś nie robię nic żeby to zmienić.
Kupiłam po małym prezencie dla każdego.
Chciałam upiec mojego popisowego piernika.
Ale nie mam siły.
Może dzisiaj się zbiorę.
Misiołak zażyczył sobie makowca.
Ale nie umiem.
Nigdy nie robiłam.
Wisi nade mną widmo krążenia po rodzinie przez całą Wigilię.
O żesz...
Najchętniej zamknęłabym się w domu z Misiołakiem.
Zasiedlibyśmy na nowej kanapie z kubkami pełnymi kakao.
Włączylibyśmy ulubiony, dawno nie widziany film.
Wyłączylibyśmy telefony.
Przytulilibyśmy się do siebie.
I byłoby po prostu dobrze.
*          *           *
Uciekam od świątecznego pierdolca.
Nie daję rady w centrach handlowych.
Ludzie zachowują się jak opętani.
Z półek znika dosłownie wszystko.
W głośnikach ciągle gra ta sama obleśna świąteczna piosenka.
Kolejki do kas takie, jakby mieli te sklepy pozamykać na najbliższe pół roku.
Wokół dużych centrów handlowych tworzą się takie korki,  że nie można dojechać do domu.
Toż to szok!
Ludzie!
Opamiętajcie się trochę!
Dżizas! ;)

5 komentarzy:

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

O dżizas, cóż za wołanie o pomstę do nieba:)
Więc... jak już wiesz ja też chora i zasmarkana to cię wspieram myślowo.
Świąteczny maraton po rodzinie mnie nie ominie również, ale ja lubię.
Za to ten mordor w sklepach wk... mnie na potęgę. Buziaki

Killerka Anarchisty pisze...

Aniu!
Wołanie o pomstę było przeogromne! Wyłam, krzyczałam i tupałam nogami :)
I chyba się dowołałam - cały dzień przeleżałam w łóżku i chyba mi troszkę lepiej.
Zaraz prysznic z ulubionym mydełkiem i balsamikiem do ciała i dalej spać. Bo jutro znowu na rano do pracy. I mam nadzieję, że będę czuła się równie dobrze, co teraz.
Właśnie sobie uświadomiłam, że powolutku, malutkimi kroczkami przychodzi do serducha świąteczna melodia. Ale taka po mojemu - grzaniec i piernik domowej roboty w domowym zaciszu. Z Misiołakiem i filmem. Hmmm ... Chyba zaczynam się rozmarzać...
;)

andziaos pisze...

Oj, Kochana - dla mnie wyprawa do centrum handlowego nawet w "normalnej" porze roku jest wyzwaniem. A co dopiero w przedświątecznym amoku :/ Gdyby się dało to pierniczki i gapienie się w światła z Misiołakiem u boku - najlepszą opcją. Jeśli nie da rady - no cóż, odganiaj te tymczasowe choróbska i dawaj radę. Ech, dlaczego Święta dla tak wielu z nas nie mogą być po prostu radością a są obowiązkiem biegania pomiędzy różnymi domami?
trzymaj się Killerko, dbaj o tuję - wyrośnie z czasem w czyimś ogrodzie na duże drzewo. Tobie dużo sił i zdrowia. :*

Killerka Anarchisty pisze...

Też się zastanawiam dlaczego Święta sprowadzają się generalnie do kupowania prezentów, gonitwy po sklepach itd.
Dlaczego nie można usiąść przy winku i po prostu porozmawiać?
Smutne...

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

Nie ma co się zastanawiać, trza się cieszyć tymi świętami. Dobrze, że ci lepiej, mi już też.:))) Nocny mój marku, podziwiam Cię widząc godziny twoich komentów:) Jakbyśmy sie nie ten tego to Wesołych Świąt:)))))