niedziela, 28 sierpnia 2011

Kurcze blaszka...

... tak się zapracowałam, zagoniłam, zagalopowałam!!!
Czas mija mi w zastraszającym tempie!!!
Wydawało mi się, że dopiero co pisałam, a tu klops!!! - tyle czasu ciszy!!!
Oj wstyd, wstyd!!!
*          *          *
Bilety lotnicze czekają.
Zaliczka za hotel zapłacona.
Urlop widnieje we wrześniowym grafiku.
I jeszcze byłoby cudnie, gdyby paszportowe urzędasy się ogarnęły i zdążyły z moim dokumentem!!!
*         *          *
Spadły na mnie nowe pracownicze obowiązki.
Starałam się im sprostać. I zrobić to nie byle jak, tylko jak najlepiej.
I wyszło! Udało się! Mogę być z siebie dumna.
Za to inni powinni się wstydzić. Bo szkoda mi innych słów. I nie chce mi się tracić czasu na zastanawianie się nad ludzką piramidalną głupotą.
- Nie wiem czy powinnaś się podejmować tych nowych rzeczy. W końcu jesteś chora. Nie powinnaś się przemęczać. Za to ja mogę to spokojnie robić. A Ty powinnaś odpoczywać.
Ja pierdolę! - że się tak kulturanie wyrażę. Walcie się ludziska ze swoimi zajebistymi przemyśleniami i zajmijcie się swoimi problemami.
Ok?!
*           *           *
Na paznokciach nadal króluje róż.
W serduchu też.
Nie będę się przejmować rzeczami/ durnymi babskami/ innymi kretynizmami na które nie mam wpływu.
Na urlop zakupiłam lakier w kolorze żółtym.
I każdy paznokieć będzie w innym kolorze!
A co! :D

środa, 10 sierpnia 2011

Ha ha ha!!!

Wszystko, jak w kalejdoskopie, się odwróciło!
Na lepsze!!!
Umowa w pracy podpisana, na bardzo korzystnych warunkach.
Liczba urlopowych dni zwiększona.
Bilety na wrześniowy urlop kupione. Hotel wypatrzony.
Samopoczucie świetnie!
Wczoraj zaszalałam w sklepie.
*           *            *
Cieszy mnie to wszystko ogromnie!
Zachłysnęłam się tą radością!
Wszystko wydaje się możliwe i na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że o czymś zamarzę i mogę to mieć.
Jest pięknie!
Nie chcę tego zmieniać za żadne skarby świata!
Chcę się cieszyć fantastycznym samopoczuciem, uśmiechem od ucha do ucha, serduchem pełnym miłości i całkiem niezłym zdrowiem (kuracja "wielowątkowa" od pani endokrynolog zaczyna przynosić efekty!).
Chcę się tym wszystkim cieszyć!
Maleńkimi rzeczami, które składają się na moją codzienność.
I śmieje się wszystkim złośliwościom i złośliwcom w twarz!!! :
HA HA HA!!! 

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

W kieszeni

Misiołak wychodząc rano do pracy, wymyślił, że byłoby super gdybym była rozmiarów "kieszeniowych".
Upchnąłby mnie do swojej kieszeni i mógłby cały dzień mieć blisko przy sobie.
TAK!
Misiołaku!
Ja chcę do Twojej kieszeni!!!
Ja chcę z daleka od tego wszystkiego!!!
Ja chcę się schować!!!
Tak, żeby mnie nikt nie widział!!!
Ja chcę tylko do Ciebie!!!

środa, 3 sierpnia 2011

Urzędowo ;)

Staram się uspokoić.
Ogarnąć przestrzenie wokół mnie.
Nie zwracać uwagi na to wszystko, co mnie irytuje i wyprowadza z równowagi.
Powtarzam jak mantrę, że nie warto. Że szkoda na to czasu. Że szkoda moich nerwów.
Nie wiem ile uda mi się ten stan utrzymać.
*          *          *
Od dzisiaj oficjalnie mogę planować urlop.
Złożyłam wniosek paszportowy. Paszport nowa sztuka będzie przed planowanym wyjazdem. W okolicach brzucha pojawiło się radosne mrowienie.
Urząd paszportowy mnie zaskoczył!
Było szybko, sprawnie i na temat! Jak nie w urzędzie! Szok! Na samym końcu pani z okienka życzyła mi miłego dnia!
Reforma jakaś była?!
*           *            *
Po urzędzie poszłam na gdańską starówkę.
Jarmark się zaczął. Wszędzie dziki tłum ludzi. Szybko uciekłam bo jakoś mnie to przeraziło.
*          *          *
Z okazji pięknego słońca, poszliśmy z Misiołakiem na spacer.
Zalegliśmy na trawce. Karmiliśmy kaczki. Gadaliśmy o byciu rodzicami. 
*          *           *
Kris Carr ciąg dalszy.
Myślałam dzisiaj, czy nie zrobić "odnośnika" na blogu do "złotych myśli", które wynajduję w jej książkach. Bo za dużo tego na cytowanie tego w postach.
Co myślicie?

Dziękuję za (bo chyba dawno tego nie robiłam):
- pogaduchy telefoniczne z Mamą
- ogarnięcie przez Misiołaka wody wylewającej się z rury od pralki na podłogę
- fakt, że się wyspałam
- pyszne lody z rodzynkami
- mojego Misiołaka!