sobota, 12 listopada 2011

10 listopada...

... podobno był Międzynarodowy Dzień Jeża.
Wyszukiwarka internetowa stwierdza, iż jest to święto z kategorii "nietypowe".
Co w jeżach, tak konkretnie, jest nietypowego?
*          *          *
Tego samego dnia minęły trzy lata od czasu jak mieszkam z Misiołakiem.
Czułam się przekoszmarnie. Ale zjedliśmy kolację w ulubionej chińskiej knajpie.
Jakieś trzyletnie podsumowania?
Brak.
Po prostu nam razem dobrze.
I jesteśmy szczęśliwi.
*          *          *
Wczoraj w moim pracowniczym zakładzie wyłączyli internet.
Codzienna praca została utrudniona. Ale nie awykonalne.
Pewien interesant stwierdził, że to koniec świata jest i życie bez internetu nie istnieje.
Tak?...
*          *          *
Dzisiaj.
Rynek.
Stoisko z owocami i warzywami.
Misiołak został okrzyknięty Bohaterem i Najodważniejszym z Odważnych.
Tytuł nadała mu męska część kolejki.
Order i słowa uznania otrzymał po tym, jak samodzielnie wybrał limonki sztuk trzy i korzeń imbiru, sztuk jedna.
Męska populacja kolejkowa uznała bowiem, że Misiołak SAMODZIELNIE i "bez szczegółowych wytycznych" wybrał rzeczone produkty żywnościowe.
A to ponoć zazwyczaj, według stereotypu, kończy się awanturą, którą miałam spowodować ja.
Jeśli dalej nie rozumiecie - kiedy kobieta prosi swojego faceta, żeby wziął ze straganu/ półki/ koszyka produkt żywnościowy, to zaraz po jego wybraniu, rzeczony facet słyszy hasła pod tytułem:
TO NIE TAKI MIAŁ BYĆ! MIAŁEŚ WZIĄĆ TAMTEN DRUGI! NIGDY NIE WIESZ O CO MI CHODZI!
I takie tam inne.
Jest mi to działanie kompletnie obce. I wymagało wytłumaczenia.
No więc męskie grono tłumaczyło.
A Misiołak rósł w oczach ;)
Och, ten mój bohater!

Brak komentarzy: