poniedziałek, 24 października 2011

Wolne...

... dni przede mną.
Aż nie wiem co pocznę z tym wolnym czasem.
Dzisiaj przede wszystkim się wyspałam.
A potem, zobaczymy.
Macie jakieś propozycje?
*          *           *
Kilka kwestii i spraw pozostaje niezałatwionych.
Są na liście pod tytułem "Pilne Sprawy Do Załatwienia Natychmiast".
Patrzę sobie na ową listę.
I zamiast stresu, obgryzanych paznokci i rwania włosów z głowy, czuję spokój.
Nie potrafię do końca ustalić skąd się wziął i kiedy w zasadzie przyszedł.
Ale jest.
I dobrze mi z nim.
Bo przecież ja nic nie muszę.
Nigdzie mi się nie spieszy.
Nikt/ nic mnie nie goni.
Są sprawy, które wbrew pozorom mogą poczekać.
Świat się nie zawali.
*          *           *
Misiołak opowiedział mi dzisiaj historię przeczytaną w Necie.
Historia była o parze ludzi, którzy byli ze sobą 75 lat.
Zginęli w wypadku samochodowym, jadą do lekarza.
Kiedy ich znaleziono, trzymali się za ręce. Lekarze ustalili, że On umarł pierwszy. Jej serce biło jeszcze kilka minut, co z medycznego punktu widzenia, było niemożliwe. Ich dzieci stwierdziły, że stało się tak dlatego, żeby Ona miał czas złapać Go za rękę.
Łza zakręciła mi się w oku.
- Jak to czytałem, to pomyślałem o Tobie. Tak bardzo chciałbym być z Tobą zawsze.

Ech... po raz kolejny brak mi słów.

Brak komentarzy: