sobota, 2 lipca 2011

Reset!

Pędziłam, gnałam, zapierniczałam.
Praca, studia, lekarze, dom.
Wszystkiego za dużo. Za intensywnie. Za szybko.
Szanowny Organizm się zbuntował. Nie dał rady. Zawiesił się.
Jestem na zwolnieniu. Potrzebne mi doładowanie baterii. Reset.
*          *          *
Pracę skończyłam wczoraj (dzisiaj?) o 2:30 w nocy.
Padłam spać. Wstałam. Poszłam spać dalej. Wstałam. Pojechałam do lekarza za namową Misiołaka.
*          *           *
Całą noc nie mogłam spać.
Przeczytałam całą książkę, pogapiłam się na padający za oknem deszcz.
Co jest?!
*          *          *
Pojechaliśmy do domu Rodziciela podlać mu kwiatki.
Misiołak pytał, czy czuje jakiś sentyment jak tam wracam.
Nie czuję. Trudno powiedzieć dlaczego. Może jestem za młoda. Może za wcześnie dla mnie na sentymenty. A może ja po prostu nie czuję się specjalnie związana z tym miejscem. Poniekąd uciekłam stamtąd. I niechętnie tam wracam. Za dużo złych wspomnień...
*          *          *
Pracowity tydzień przede mną.
Muszę sobie go porządnie zaplanować. I zrealizować wszystkie postanowienia. Zakończyć wreszcie kwestie uczelniane. Pewne rzeczy poprzedkładać. Wykonać milion telefonów. Ech... A miałam odpoczywać...
I odpoczywam! - dzisiaj niczego nie ruszam! Robię NIC! WIELKIE NIC!!!
*          *           *
Dzisiaj Misiołak powiedział mi, że jestem dla niego inspiracją.
Nadal nie wiem co powiedzieć...
Po prostu mnie zatkało...

Brak komentarzy: