Świat się zmienia jak w kalejdoskopie.
Mój świat.
Pamiętacie tą mnie sprzed roku?
Zabiegania, pędząca.
Z ogromnymi aspiracjami pracowniczymi.
Taka ja, która koniecznie musiała być najlepsza.
Nieprzespane noce, pełne nerwów dni.
...
* * *
Popatrzyłam na siebie dzisiaj w lustrze.
To ktoś zupełnie inny.
Sama siebie w pierwszej chwili nie poznałam.
Wyciszona.
Spokojna.
Czyżby pogodzona ze sobą?
* * *
Fascynują mnie błahostki.
Radość sprawiają najmniejsze drobnostki.
Gotuję.
Porządkuję.
Dbam o balkonowy ogród.
Nadrabiam zaległości w czytaniu.
Słucham muzyki.
* * *
W domu roznoszą się najróżniejsze zapachy.
Czasem nachodzi mnie żeby upiec chleb.
Dzisiaj pachniało tartymi burakami do barszczu.
Kiedy indziej roznosci siepę zapach drożdżowego ciasta ze śliwkami.
W jeszcze inne dni, do sałatki wpadają wyhodowane samodzielnie pomidory pachnące słońcem.
* * *
Niezliczona ilość pomysłów kłębi się w mojej głowie.
Ale takich innych niż dotychczas.
Chciałabym się nauczyć robić na drutach.
Albo szydełkować.
I robić zimą rękawiczki dla Misiołaka.
I dla siebie, takie ze sznurkiem, bo rękawiczki gubię.
Chciałabym znowu zacząć malować.
I fotografować.
I nauczyć się lepić pierogi.
Ruskie.
* * *
Nie chce mi się spieszyć.
Nie ma takiej potrzeby.
Nie czuję takiej potrzeby.
Coś mi się przestawiło w głowie.
Włączyła się opcja "spokój/ chill out".
I niech tak pozostanie!